Domagamy się prawdy o zabijaniu chorych dzieci w Polsce

Petycja do Ministra Zdrowia Bartosza Arłukowicza

 

Domagamy się prawdy o zabijaniu chorych dzieci w Polsce

Domagamy się prawdy o zabijaniu chorych dzieci w Polsce

050.000
  27.577
 
27.577 podpisało. Osiągnijmy 50.000!

Na przełomie stycznia i lutego 2014r. we wrocławskim Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. Kamieńskiego dziecko z zespołem Downa urodziło się żywe w wyniku dokonanej aborcji. Podczas „legalnej" procedury tzw. przerwania ciąży wywołano u pacjentki sztuczny poród, co zakończyło się urodzeniem ważącego ok. 700 gramów dziecka w 23/24 tygodniu życia. Lekarze przystąpili do reanimacji i natychmiast je zaintubowali. Dyrekcja szpitala odmawia jakichkolwiek informacji na temat tego wydarzenia. Wiemy jedynie, że stan dziecka jest ciężki, ma jednak duże szanse na przeżycie.

Tak właśnie wygląda prawdziwe oblicze polskiego kompromisu aborcyjnego. W tym samym szpitalu i na tym samym oddziale, jedni lekarze wydają na dziecko wyrok tylko dlatego, że jest chore lub podejrzane o chorobę, a inni lekarze próbują je uratować, gdy egzekucja się nie powiedzie. Dziecko z wrocławskiego szpitala wyjątkowo zostało poddane reanimacji. To rzadkość, bo w większości przypadków takie dzieci zostawia się na powolną śmierć. Szpitale przyznają, że w razie urodzenia żywego obowiązuje u nich procedura "odstąpienia od reanimacji", lekarze aborterzy w wywiadach prasowych mówią, że to najlepszy sposób postępowania z takim dzieckiem.

Ze sprawozdań rządowych wynika, że codziennie dwoje dzieci traci życie w wyniku takich procedur. Zapewne większość z nich umiera w czasie wymuszonego porodu. Z informacji z zagranicy wiemy, że około 15% dzieci w wyniku indukowanego porodu rodzi się żywych. Na oddziałach ginekologicznych, gdzie dokonuje się aborcji, panuje zmowa milczenia, jednak docierają czasami stamtąd informacje ujawniające mordercze praktyki. Do tej pory Ministerstwo Zdrowia chowało głowę w piasek i udawało, że wszystko jest w porządku. Najwyższa pora, żeby Minister Zdrowia zbadał i ujawnił prawdę o zabijaniu niepełnosprawnych dzieci.

Dziecko z zespołem Downa, które w wyniku aborcji urodziło się żywe, będzie się zmagało z problemami wynikającymi nie tylko z wady genetycznej, ale i ze znacznego wcześniactwa. Odpowiedzialność za to spoczywa na posłach, którzy we wrześniu ub. r. w pierwszym czytaniu odrzucili obywatelski projekt zmiany ustawy aborcyjnej, który zabezpieczał chore dzieci przed zabijaniem. Gdyby nowelizacja została wtedy uchwalona, uniknęlibyśmy tragedii we Wrocławiu.

W związku z wydarzeniami we Wrocławiu domagamy się od Ministerstwa Zdrowia odpowiedzi na pytania o szczegóły przeprowadzanych w Polsce aborcji eugenicznych. Niech wyciągnięcie na światło dzienne prawdy o tzw. "zabiegach" pomoże zatrzymać aborcyjną machinę, która z roku na rok zabija coraz więcej chcących się narodzić dzieci.

050.000
  27.577
 
27.577 podpisało. Osiągnijmy 50.000!

Uzupełnij swój podpis

Podpisz tę petycję teraz!

 
Please enter your email
Please enter your first name
Please enter your last name
Please enter your country
kod pocztowy
Proszę wybrać opcję:
Przetwarzamy Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności i Regulaminem

Petycja do Ministra Zdrowia Bartosza Arłukowicza

Na przełomie stycznia i lutego bieżącego roku we wrocławskim Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. Kamieńskiego dziecko z zespołem Downa urodziło się żywe w wyniku dokonanej aborcji. Podczas „legalnej" procedury tzw. przerwania ciąży wywołano u pacjentki sztuczny poród, co zakończyło się urodzeniem ważącego ok. 700 gramów dziecka w 23/24 tygodniu życia.

Lekarze przystąpili do reanimacji dziecka i natychmiast je zaintubowali. Stan dziecka jest ciężki, ma jednak duże szanse na przeżycie. Niestety, oprócz problemów wynikających z wady genetycznej, zmagać się będzie także z wcześniactwem, którego nie doświadczyłoby, gdyby jego życie podlegało takiej ochronie prawnej, jaką mają zdrowe dzieci.

Wyjątkowo duża waga dziecka (w 23/24 tygodniu ciąży jest to z reguły ok. 450g) każe postawić pytanie o sposób, w jaki został wyliczony jego wiek i rodzi podejrzenia, że abortowano dziecko starsze niż podaje oficjalny komunikat.

Tak właśnie wygląda prawdziwe oblicze polskiego kompromisu aborcyjnego. W tym samym szpitalu i na tym samym oddziale jedni lekarze wydają na dziecko wyrok tylko dlatego, że jest chore lub podejrzane o chorobę, a inni lekarze próbują je uratować, gdy egzekucja się nie powiedzie. Dziecko z wrocławskiego szpitala wyjątkowo zostało poddane reanimacji. To rzadkość, bo w większości przypadków takie dzieci zostawia się na powolną śmierć. Szpitale przyznają, że w razie urodzenia żywego obowiązuje u nich procedura "odstąpienia od reanimacji", lekarze aborterzy w wywiadach prasowych mówią, że to najlepszy sposób postępowania z takim dzieckiem. Wypowiedzi podobnej treści udzielił prof. Romuald Dębski ze Szpitala Bielańskiego w Warszawie tygodnikowi "Wprost" (nr 29/2013).

Ze sprawozdań rządowych wynika, że codziennie dwoje dzieci traci życie w wyniku takich procedur. Zapewne większość z nich umiera w czasie wymuszonego porodu. Z informacji z zagranicy wiemy, że około 15% dzieci w wyniku indukowanego porodu rodzi się żywych. Na oddziałach ginekologicznych, gdzie dokonuje się aborcji, panuje zmowa milczenia, jednak docierają czasami stamtąd informacje ujawniające mordercze praktyki.

Przykład z wrocławskiego szpitala potwierdza, że w Polsce dochodzi do urodzeń żywych dzieci przeznaczonych do aborcji. W związku z tym apelujemy do Pana Ministra o zebranie i podanie do publicznej wiadomości następujących informacji:

1. Jakie były w ubiegłych latach konkretne diagnozy, na podstawie których kwalifikowano dzieci do aborcji?

2. W jaki sposób weryfikowano te diagnozy?

3. Jakie są procedury dotyczące postępowania z dziećmi, które rodzą się żywe w wyniku aborcji? Jakie są kryteria decydowania o tym, czy danemu dziecku pomocy udzielić czy nie?

Domagamy się również kontroli oddziałów, na których dokonuje się aborcji. W szczególności domagamy się raportowania wagi urodzeniowej abortowanych dzieci, ich wieku z podaniem sposobu jego wyliczenia, jak również informacji czy diagnoza, która była powodem aborcji została potwierdzona.

Kieruje nami przeświadczenie, że jako płatnicy składek zdrowotnych mamy prawo poznać szczegóły procedur z tych składek finansowanych. Chcemy także, aby zakończyła się zmowa milczenia wokół mordowania w polskich szpitalach poczętych dzieci.

[Imię i nazwisko]

Petycja do Ministra Zdrowia Bartosza Arłukowicza

Na przełomie stycznia i lutego bieżącego roku we wrocławskim Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. Kamieńskiego dziecko z zespołem Downa urodziło się żywe w wyniku dokonanej aborcji. Podczas „legalnej" procedury tzw. przerwania ciąży wywołano u pacjentki sztuczny poród, co zakończyło się urodzeniem ważącego ok. 700 gramów dziecka w 23/24 tygodniu życia.

Lekarze przystąpili do reanimacji dziecka i natychmiast je zaintubowali. Stan dziecka jest ciężki, ma jednak duże szanse na przeżycie. Niestety, oprócz problemów wynikających z wady genetycznej, zmagać się będzie także z wcześniactwem, którego nie doświadczyłoby, gdyby jego życie podlegało takiej ochronie prawnej, jaką mają zdrowe dzieci.

Wyjątkowo duża waga dziecka (w 23/24 tygodniu ciąży jest to z reguły ok. 450g) każe postawić pytanie o sposób, w jaki został wyliczony jego wiek i rodzi podejrzenia, że abortowano dziecko starsze niż podaje oficjalny komunikat.

Tak właśnie wygląda prawdziwe oblicze polskiego kompromisu aborcyjnego. W tym samym szpitalu i na tym samym oddziale jedni lekarze wydają na dziecko wyrok tylko dlatego, że jest chore lub podejrzane o chorobę, a inni lekarze próbują je uratować, gdy egzekucja się nie powiedzie. Dziecko z wrocławskiego szpitala wyjątkowo zostało poddane reanimacji. To rzadkość, bo w większości przypadków takie dzieci zostawia się na powolną śmierć. Szpitale przyznają, że w razie urodzenia żywego obowiązuje u nich procedura "odstąpienia od reanimacji", lekarze aborterzy w wywiadach prasowych mówią, że to najlepszy sposób postępowania z takim dzieckiem. Wypowiedzi podobnej treści udzielił prof. Romuald Dębski ze Szpitala Bielańskiego w Warszawie tygodnikowi "Wprost" (nr 29/2013).

Ze sprawozdań rządowych wynika, że codziennie dwoje dzieci traci życie w wyniku takich procedur. Zapewne większość z nich umiera w czasie wymuszonego porodu. Z informacji z zagranicy wiemy, że około 15% dzieci w wyniku indukowanego porodu rodzi się żywych. Na oddziałach ginekologicznych, gdzie dokonuje się aborcji, panuje zmowa milczenia, jednak docierają czasami stamtąd informacje ujawniające mordercze praktyki.

Przykład z wrocławskiego szpitala potwierdza, że w Polsce dochodzi do urodzeń żywych dzieci przeznaczonych do aborcji. W związku z tym apelujemy do Pana Ministra o zebranie i podanie do publicznej wiadomości następujących informacji:

1. Jakie były w ubiegłych latach konkretne diagnozy, na podstawie których kwalifikowano dzieci do aborcji?

2. W jaki sposób weryfikowano te diagnozy?

3. Jakie są procedury dotyczące postępowania z dziećmi, które rodzą się żywe w wyniku aborcji? Jakie są kryteria decydowania o tym, czy danemu dziecku pomocy udzielić czy nie?

Domagamy się również kontroli oddziałów, na których dokonuje się aborcji. W szczególności domagamy się raportowania wagi urodzeniowej abortowanych dzieci, ich wieku z podaniem sposobu jego wyliczenia, jak również informacji czy diagnoza, która była powodem aborcji została potwierdzona.

Kieruje nami przeświadczenie, że jako płatnicy składek zdrowotnych mamy prawo poznać szczegóły procedur z tych składek finansowanych. Chcemy także, aby zakończyła się zmowa milczenia wokół mordowania w polskich szpitalach poczętych dzieci.

[Imię i nazwisko]