Adresat/Adresaci petycji: Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych - Congregatio de Causis Sanctorum
Petycja do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych przeciwko beatyfikacji abp. Andreja Szeptyckiego
Petycja do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych przeciwko beatyfikacji abp. Andreja Szeptyckiego

Sprzeciwiamy się beatyfikacji grekokatolickiego abp. Andreja Szeptyckiego (1865-1944), który w 1918 wraz z księciem Wilhelmem Habsburgiem, zwanym „Wasylem Wyszywanym”, na krwi Orląt Lwowskich próbował na Kresach utworzyć „Samostijną Ukrainę”; który Adolfowi Hitlerowi i Józefowi Stalinowi napisał listy pochwalne; który podziemie lwowskiej cerkwi św. Jura udostępnił nazistom na magazyn broni; który 14. Ochotniczej Dywizji SS-Galizien przydzielił kapelana ks. Wasyla Łabę, a w czasie rzezi wołyńskiej pozwalał by odprawiano nabożeństwa, podczas których jego podwładni święcili siekiery, kosy i inne narzędzia zbrodni do mordowania Polaków w latach 1943-1945. Ludobójstwa, którego Ukraińcy dopuścili się na Polakach, nigdy nie potępił.
W sprawie beatyfikacji abp. Andreja Szeptyckiego dwukrotnie (1958 i 1962) protestował prymas Polski kard. Stefan Wyszyński, dzięki czemu żaden z papieży nie odważył się podpisać pod dekretem beatyfikacyjnym człowieka utożsamiającego się z ludobójczą ideologią banderowską. Dopiero w 2015 roku dekret beatyfikacyjny podpisał papież Franciszek. Polscy hierarchowie nie zaprotestowali. Ich stanowisko jest niezrozumiałe i szokujące. Polscy hierarchowie potępiają polski nacjonalizm kompatybilny z doktryną katolicką, a nie potępiają banderyzmu i narodowego-socjalizmu, z którym należy utożsamiać Szeptyckiego.
Biorąc pod uwagę ich bierność oraz mając nadzieję, że beatyfikacja abp. Andreja Szeptyckiego może zostać wstrzymana, prosimy o podpisanie się pod petycją sprzeciwiającą się zbliżającej się wielkimi krokami haniebnej beatyfikacji oraz rozesłanie jej do jak największej rzeszy wiernych. Liczymy, że wsłuchując się w głos ludu, Kongregacja Sprawy Kanonizacyjnych nie dopuści do beatyfikacji duchownego, który dał przyzwolenie na ludobójstwo na Polakach.
Uzupełnij swój podpis
Podpisz tę petycję teraz!
Adresat/Adresaci petycji: Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych - Congregatio de Causis Sanctorum
Jego Eminencja
Kard. Giovani Angelo Becciu
Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych
Zwracamy się do Jego Eminencji, Prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, z apelem o podjęcie stosownej interwencji w sprawie podpisania się papieża Franciszka pod dekretem o heroiczności cnót abp. Andreja Szeptyckiego, a zatem zbliżającej się beatyfikacji grekokatolickiego duchownego. Nasz apel w tej sprawie traktujemy jako wyższą konieczność, ponieważ polski episkopat, rzekomo walczący z jakimkolwiek nacjonalizmem, również i nacjonalizmem polskim, który jest komplementarny z personalizmem chrześcijańskim oraz doktryną Świętego Kościoła katolickiego, nie protestuje, gdy na chwałę ołtarzy ma zostać wyniesiony duchowny, który jawnie partycypował w realizacji ludobójczych, banderowskich, a zatem szowinistycznych postulatów, a którego powinniśmy utożsamiać z ludobójczym narodowym socjalizmem, który naprawdę zasługuje na potępienie. Polscy biskupi, nie wiedząc z jakich powodów, nie idą za przykładem Sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego, który w sprawie beatyfikacji abp. Szeptyckiego interweniował u Ojca Świętego dwukrotnie: w 1958 i 1962 roku. Być może to również dzięki niemu, pod dekretem o heroiczności cnót abp. Szeptyckiego nie podpisali się papieże: Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł II i Benedykt XVI. Obserwując opieszałość polskiego episkopatu, bierzemy sprawy w swoje ręcę i apelujemy, a zarazem prosimy, by nie dopuszczać do beatyfikacji człowieka, który przez kilkadziesiąt lat wpisywał się w antypolską i antychrześcijańską retorykę. Pozwolimy sobie przytoczyć kilka faktów, które nie pozostawiają cienia wątpliwości, że abp Szeptycki nie zasługuje na miano błogosławionego Świętego Kościoła katolickiego.
Podczas wojny polsko-ukraińskiej (1918-1919) abp Andrej Szeptycki nie interweniował, gdy podłwadni mu kapłani wzywali do „świętej wojny” na znienawidzonych Polakach, a nawet czynnie popierali zbrojny atak na polskie miasto Lwów. W czasie wojny ukraińscy żołnierze dopuszczali się wyjątkowo brutalnych zbrodni na Polakach. Mordowali wszystkich, nie szczędząc starców, kobiet i dzieci. Zabijali Polaków tylko dlatego, że byli Polakami. W Wiśniewie jednego z kapłanów zakopano głową w dół. W Stanisławowie siedmiu chłopcom wyłupiono oczy oraz obcięto język i uszy. Innym razem w Chodaczkowie koło Tarnopola zamordowano cztery młode kobiety. Obcięto im piersi i grano nimi w piłkę. Kierowali się apelami: Pamiętaj ukraiński żołnierzu, że dopóty nie będzie spokoju ani dobra na ukraińskiej ziemi, dopóki tu żyć będzie polskie nasienie […]. Pamiętaj […], że kościoły, to szpiegowskie gniazda, a ich księża to czarne jadowite skorpiony […]. Śmierć Polakowi. Święty abp Józef Bilczewski (łaciński metropolita lwowski), wiedząc o dokonywanych zbrodniach, wystosował odezwę do metropolity Szeptyckiego, by ten publicznie potępił ukraińskie barbarzyństwo i opamiętał swój lud. Pisał: Ukraińcy chcą niecne barbarzyństwa, jakie się działy podczas ich inwazji, przypisać konieczności wojennej. […] gwałty te były dziełem pewnego iście szatańskiego systemu, który na wskroś przesiąkł duszę ukraińską. W duszy tego narodu musiała być już przedtem zaszczepiona skrajna nienawiść do latynizmu i polskości, a inwazja ukraińska nastręczyła tylko sposobności do wyładowania się tej nienawiści na zewnątrz. Z boleścią przychodzi mi wyznać, że nienawiść Ukraińców do Polaków we wschodniej Małopolsce to w znacznej mierze owoce pracy przeważnej części duchowieństwa ruskiego, które w swej pracy politycznej kroczyło i kroczy właśnie drogą skrajnej nienawiści do obrządku łacińskiego i bratniej narodowości polskiej. Abp Andrej Szeptycki zlekceważył odzwę Świętego abp. Józefa Bilczewskiego i potępienia ukraińskich mordów nie doczekano się. Wynikało to wszystko z prostego faktu. W 1918 abp Andrej Szeptycki z księciem Wilhelmem Habsburgiem, zwanym „Wasylem Wyszywanym”, na niewinnej krwi młodych Polaków, zapamiętanych jako „Lwowskie Orlęta” próbował na polskich Kresach Wschodnich utworzyć „Samostijną Ukrainę”. W tym względzie istotniejsze dla niego były względy polityczne, aniżeli nauka Jezusa Chrystusa, która w żadnym wypadku nie usprawiedliwa barbarzyńskich mordów, których dopuszczali się Ukraińcy.
Jednak stanowisko abp Andreja Szeptyckiego ws. wojny polsko-bolszewieckiej to jedynie preludium do tego, co przesądza o braku heroiczności cnót metropolity lwowskiego. Abp Szeptycki udzieł zgodę na wydawanie w podległej mu drukarni bazylianów Dekalogu Ukraińskiego Nacjonalisty, który jawnie nawołuje do nienawiści na tle narodowościowym, co – przecież nie trzeba szzczegółowo tłumaczyć – nijak się ma do nauki, którą chociażby w Słowie pozostawił nam Jezus Chrystus.
Greckokatolicki metropolita lwowski czynnie uczestniczył w przygotowaniach do ukraińskiego powstaniach przeciwko znienawidzonym lachom. Za jego przyzwoleniem, podziemia lwowskiej cerkwi Świętego Jura służyły przechowywaniu broni pochodzenia niemieckiego. Zależało mu na totalnym pogrzebaniu polskiej nacji zamieszkałej na upragnionym przez banderowców terytorium. Miały o tym również świadczyć symboliczne mogiły, które podobno on sam nakazał stawiać w każdej wsi. Postawieniu kurhanu symbolizującego zmarłą Polskę, miały towarzyszyć przemówienia i specjalnie przygotowane teatrzyki.
Andrej Szeptycki nigdy nie nazwał zbrodni po imieniu. Nigdy też nie potępił ukraińskiego szowinizmu oraz antychrześcijańskiej postawy swoich kapłanów. Co więcej, bojówkom UPA udzielał wsparcia, oddelegowując do nich kapelanów, którzy przed przeprowadzoną akcją odprawiali banderowcom Msze Święte, a na jej zakończenie święcili topory, siekiery, widły, noże i inne atrybuty służące do „bezgrzesznego” mordowania Polaków, Żydów, Ormian, Rosjan, Cyganów oraz Ukraińców, którzy nie chcieli zabijać swoich sąsiadów. W czasie nabożeństwa odczytywano list zapowiadający „wypełnienie polską krwią rzek i jezior, bo Ukraina musi być czysta jak łza, lub szklanka wody”. Uniccy księża organizowali również symboliczne kondukty pogrzebowe, w czasie których niesiono i grzebano trumnę „na zawsze zmarłej Polski” lub „polskich kajdanów”.
Greckokatoliccy kapłani, z krzyżem w ręku, błogosławili i nawoływali do mordowania znienawidzonych Polaków. Podczas unickich nabożeństw padały podobne słowa do tych, które w 1941 w Wojniłowie, podczas kazania wypowiedział polakożerczy ksiądz Ołeksiuk: Musimy tutaj przysiąc, że nie spoczniemy, aż wszystkie korzenie wrogie, łącznie z małym dzieciątkiem zniszczymy z powierzchni naszej rodzimej ukraińskiej ziemi. Nie trzeba zważać na nic i nie kierować się sumieniem, bo dzisiaj wybiła dla nas godzina walki z wrogiem. Do walki tej wzywa nas matka Ukraina! Kto tego nie posłucha, niechaj będzie przeklęty, niechaj będzie zniszczony i zapadnie się pod naszą ziemią. Ks. Pałahickyj w Monasterzyskach często głosił w czasie kazań, że „zabić Polaka to nie grzech”, bo to samo zrobiła Święta Olha. Te i podobne prelekcje przemówienia nigdy nie spotkały się z krytyką ze strony arcybiskupa.
W 1943 roku, w czasie gdy Niemcy masowo mordowali Polaków i Żydów, Szeptycki publicznie udzielił wsparcia – mordującym wraz z banderowcami – nazistowskim formacjom. 14. Ochotniczej Dywizji SS-Galizien przydzielił oficjalnego duszpasterza – ks. Wasyla Łabę, a dwunastu innych księży zostało duszpasterzami pozostałych SS-mańskich brygad. Do kapelanii batalionu Abwehry „Nachtigall” został oddelegowany znany ze swoich nacjonalistycznych zapędów ks. Iwan Hrynioch.
Niejeden banderowski kapelan dowodził oddziałem (np. z Koraciatynie i Kutowie). Bezpośrednio zaangażowanych w mord na Polakach kapłanów, według najlepszych historycznych opracowań, można wyliczyć ponad 70. Jak mógł na to pozwolić lwowski hierarcha, nie pociągając swoich księży choćby do odpowiedzialności kanonicznej?
Abp Szeptycki wiedział o palonych chatach, świątyniach i kaplicach, bestialskich mordach od kołyski aż po starców nad grobem, zapachu palonych ciał czy zbrodniczych gwałtach na ciężarnych kobietach wieńczonych rozczłonkowaniem ciała zarówno matki jak i nienarodzonego dziecka. Wiedzieli o tym wszyscy. Dlatego, by nie zostać posądzonym o zupełne przyzwolenie na antychrześcijańskie, demoralizujące, przepełnione zezwierzęceniem zachowania, w lipcu 1942 roku wystosował populistyczny list pasterski pt. „Nie zabijaj”. Rozważał w nim piąte przykazanie boże, mówiąc o zabójstwie każdej kategorii, nie odwołując się do wołających po pomstę do nieba aktualnych konkretów. Co więcej, z listu przebija się narracja, jakoby największą zbrodnią było zabicie przez Ukraińca etnicznego brata. Podobny list ukazał się rok później. Odezwy niemalże w żaden sposób nie wpłynęły na postępowanie wiernych. Gdyby Szeptyckiemu rzeczywiście zależało na wstrzymaniu zbrodni, swoje duszpasterskie siły połączyłby z polskim duchowieństwem, a nawet Stolicą Apostolską, której – mimo iż nawiązywał z nią kontakt – o sytuacji na Wołyniu nie poinformował.
Dwukrotnie w roku 1943 (30 lipca i 30 października), o potępienie aktów banderowskich i nazistowskich oddziałów, prosił Szeptyckiego łaciński metropolita Lwowa Bolesław Twardowski. Powołując się na „Chrystusowe prawo miłości do bliźniego”, wręcz błagał Szeptyckiego, by ten nie pozostał głuchy na śmierć niewinnych. Szeptycki nie przyjął do wiadomości, że za zbrodniami stoją Ukraińcy, twierdząc że są one sprawką jakichś nieznanych „band”. Od polskich biskupów zażądał potępienia pacyfikacji Ukraińców jakiej dokonano w latach trzydziestych. Greckokatolicki metropolita był na tyle impertynencki, że odważył się odpisać słowami: „Najbliższe prawdy może będzie powiedzieć, że wiele prawdopodobnie robią bandyci, wiele komuniści, bandy żydowskie, często prawdopodobnie prywatne rozrachunki, ale oskarżać Ukraińców o wszystkie zabójstwa Polaków jest co najmniej rażącą niesprawiedliwością”. Słowa te są jedynie potwierdzeniem, że realizację idei niepodległego państwa ukraińskiego postawił ponad Ewangelię i umiłowanie Prawdy. Przyzwolenie metropolity na ludobójstwo wołyńskie, kwalifikuje go w poczet umoczonych we krwi, depczących świętą Ewangelię szowinistów, nie zaś świętych i błogosławionych Kościoła katolickiego.
Na szczególną uwagę zasługuje postawa Szeptyckiego wobec hitlerowców. Niemieckich wyzwolicieli witał z największymi honorami. Z tej okazji, wszystkim duszpasterzom nakazał odprawienie niedzielnej Mszy Świętej dziękczynnej, za dobrodziejstwo jakie spotkało Ukraińców w osobach nazistów. W związku z wkroczeniem Niemców w pierwszych dniach lipca 1941 na teren obecnej Ukrainy, zginęły setki Polaków i Żydów. Metropolita nie potępił dokonanych zbrodni, natomiast – dzień przed zupełnym wyzwoleniem Kijowa (26 lipca 1941) – wystosował entuzjastyczny list do Adolfa Hitlera.
Jego Wysokość Führer Wielkiej Rzeszy Niemieckiej Adolf Hitler.
Berlin. Kancelaria Rzeszy”.
Tak list został zatytułowany. A oto jego treść:
„Wasza Ekscelencjo!
Jako zwierzchnik grekokatolickiej Cerkwi, przekazuję Waszej Ekscelencji serdeczne poważania z okazji zajęcia stolicy Ukrainy, złotowierzchniego miasta nad Dnieprem — Kijowa… Widzimy w Panu niezwyciężonego wodza niezrównanej i sławnej Armii Niemieckiej. Sprawa zniszczenia i wykorzenia bolszewizmu, jaką Pan, jako Führer Wielkiej Rzeszy Niemieckiej przyjął za w tym pochodzie, zaskarbia Waszej Ekscelencji wdzięczność całego chrześcijańskiego świata. Ukraińska Cerkiew grekokatolicka wie o historycznym znaczeniu potężnego ruchu Narodu Niemieckiego pod Pańskim kierownictwem. Będę się modlił do Boga o błogosławieństwo zwycięstwa, które stanie się rękojmią trwałego pokoju dla Waszej Ekscelencji, Armii Niemieckiej i Niemieckiego Narodu.
Z osobistym szacunkiem
Andrzej hrabia Szeptycki — metropolita
Nawet gdybyśmy chcieli wytłumaczyć ten list czystą kurtuazją, biorąc pod uwagę okoliczności oraz pogańską ideologię, którą kierował się Hitler, nie ma dla metropolity żadnego usprawiedliwienia. Co więcej, Szeptycki był na tyle pozbawiony jakichkolwiek zasad, że po klęsce wojsk niemieckich, list o podobnej, poddańczej narracji, zaadresował do Józefa Stalina.
Obok okoliczności hańbiących życiorys metropolity, są również i takie, które z pewnością zasługują na szacunek. Na przykład Szeptycki uratował kilku żydów przed eksterminacją. Nie przeczę również, by Czcigodny Sługa Boży abp Szeptycki – co potwierdzają liczne relacje Ukraińców – był pozbawiony kultury i dobrych manier. Jednak czy to wystarczy, by zostać wyniesionym do chwały ołtarzy? Czy to wystarczy, by papież orzekł, iż Szeptycki był człowiekiem odznaczającym się heroicznymi cnotami? Jak to się ma do dziesiątków tysięcy pomordowanych Polaków, Żydów, Ormian, Moskali czy samych Ukraińców, w obronie których – delikatnie rzecz ujmując – arcybiskup nie stanął? Jak to jest, że w przeciwieństwie do hitlerowskiego kolaboranta, Watykan zdaje się nie pamiętać o tych, którzy na Wołyniu ponieśli męczeńską śmierć?
Paweł VI nie sprzyjał procesowi beatyfikacyjnemu, a Święty Jan Paweł II nie podpisał dekretu o heroiczności cnót Szeptyckiego. Podobnie postąpił Benedykt XVI. Dlaczego uczynił to papież Franciszek, jeżeli w dokumentacji sprawy niewiele się zmieniło od czasów Pawła VI?
Dlaczego Stolica Apostolska, mimo tak skandalicznych faktów z życia Szeptyckiego, proces beatyfikacyjny próbuje pozytywnie sfinalizować?
Bardzo niepokoją nas doniesienie, sugerujące że w Stanach Zjednoczonych prywatne osoby ze środowiska diaspory ukraińskiej podejmowały kosztowne i energiczne działania w celu przyspieszenia beatyfikacji. Podobno zapraszano tam znaczące osobistości amerykańskie i watykańskie, a także rabinów żydowskich i hierarchów prawosławnych – w celu lobbingu beatyfikacyjnego. Czy jest to prawda? Bardzo prosimy o odniesienie się do tych nieprzychylnych Kościołowi rewelacji. Mamy nadzieję, że nie są one prawdziwe.
Eminencjo, Najdostojniejszy Księże Kardynale, w okolicznościach tych wszystkich faktów apelujemy o właściwą interwencję w sprawie beatyfikacji abp. Andreja Szeptyckiego. Prosimy, by Eminencja jako Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych uniemożliwił wyniesienie na ołtarze człowieka, który dawał pełne przyzwolenie na ludobójstwo na Polakach. Ponadto proszę wziąć pod rozwagę, czy rodziny pomordowanych w rzezi wołyńskiej nie zostaną zranione przez Matkę-Kościół, jeżeli człowiek, który umożliwiał święcenie siekier, toporów i innych narzędzi zbrodni, którymi zostali zabici ich przodkowie, oddziałowi SS-Galizien przydzielił kapelana i swoim podwładnym umożliwiał nawet dowodzenie banderowskimi bandami, zostanie wyniesiony do chwały ołtarzy, a jego imię będzie wypowiadane w Litanii Wszystkich Świętych?
Ponadto beatyfikacja abp. Andreja Szeptyckiego może zostać odebrana przez wielu jako przyzwolenie Kościoła na pełną nienawiści, szowinistyczną ideologię banderowską, co z jednej strony rzuca cień na instytucję kościelną, a z drugiej może doprowadzić do ludobójczej powtórki z historii. W naszym odczuciu, beatyfikacja, takie właśnie negatywne skutki może przynieść w przyszłości, a na to nie wolno nam pozwolić, ponieważ po raz kolejny dobro zostanie zrównane ze złem, a zło z dobrem.
Z wyrazami szacunku
Adresat/Adresaci petycji: Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych - Congregatio de Causis Sanctorum
Jego Eminencja
Kard. Giovani Angelo Becciu
Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych
Zwracamy się do Jego Eminencji, Prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, z apelem o podjęcie stosownej interwencji w sprawie podpisania się papieża Franciszka pod dekretem o heroiczności cnót abp. Andreja Szeptyckiego, a zatem zbliżającej się beatyfikacji grekokatolickiego duchownego. Nasz apel w tej sprawie traktujemy jako wyższą konieczność, ponieważ polski episkopat, rzekomo walczący z jakimkolwiek nacjonalizmem, również i nacjonalizmem polskim, który jest komplementarny z personalizmem chrześcijańskim oraz doktryną Świętego Kościoła katolickiego, nie protestuje, gdy na chwałę ołtarzy ma zostać wyniesiony duchowny, który jawnie partycypował w realizacji ludobójczych, banderowskich, a zatem szowinistycznych postulatów, a którego powinniśmy utożsamiać z ludobójczym narodowym socjalizmem, który naprawdę zasługuje na potępienie. Polscy biskupi, nie wiedząc z jakich powodów, nie idą za przykładem Sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego, który w sprawie beatyfikacji abp. Szeptyckiego interweniował u Ojca Świętego dwukrotnie: w 1958 i 1962 roku. Być może to również dzięki niemu, pod dekretem o heroiczności cnót abp. Szeptyckiego nie podpisali się papieże: Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł II i Benedykt XVI. Obserwując opieszałość polskiego episkopatu, bierzemy sprawy w swoje ręcę i apelujemy, a zarazem prosimy, by nie dopuszczać do beatyfikacji człowieka, który przez kilkadziesiąt lat wpisywał się w antypolską i antychrześcijańską retorykę. Pozwolimy sobie przytoczyć kilka faktów, które nie pozostawiają cienia wątpliwości, że abp Szeptycki nie zasługuje na miano błogosławionego Świętego Kościoła katolickiego.
Podczas wojny polsko-ukraińskiej (1918-1919) abp Andrej Szeptycki nie interweniował, gdy podłwadni mu kapłani wzywali do „świętej wojny” na znienawidzonych Polakach, a nawet czynnie popierali zbrojny atak na polskie miasto Lwów. W czasie wojny ukraińscy żołnierze dopuszczali się wyjątkowo brutalnych zbrodni na Polakach. Mordowali wszystkich, nie szczędząc starców, kobiet i dzieci. Zabijali Polaków tylko dlatego, że byli Polakami. W Wiśniewie jednego z kapłanów zakopano głową w dół. W Stanisławowie siedmiu chłopcom wyłupiono oczy oraz obcięto język i uszy. Innym razem w Chodaczkowie koło Tarnopola zamordowano cztery młode kobiety. Obcięto im piersi i grano nimi w piłkę. Kierowali się apelami: Pamiętaj ukraiński żołnierzu, że dopóty nie będzie spokoju ani dobra na ukraińskiej ziemi, dopóki tu żyć będzie polskie nasienie […]. Pamiętaj […], że kościoły, to szpiegowskie gniazda, a ich księża to czarne jadowite skorpiony […]. Śmierć Polakowi. Święty abp Józef Bilczewski (łaciński metropolita lwowski), wiedząc o dokonywanych zbrodniach, wystosował odezwę do metropolity Szeptyckiego, by ten publicznie potępił ukraińskie barbarzyństwo i opamiętał swój lud. Pisał: Ukraińcy chcą niecne barbarzyństwa, jakie się działy podczas ich inwazji, przypisać konieczności wojennej. […] gwałty te były dziełem pewnego iście szatańskiego systemu, który na wskroś przesiąkł duszę ukraińską. W duszy tego narodu musiała być już przedtem zaszczepiona skrajna nienawiść do latynizmu i polskości, a inwazja ukraińska nastręczyła tylko sposobności do wyładowania się tej nienawiści na zewnątrz. Z boleścią przychodzi mi wyznać, że nienawiść Ukraińców do Polaków we wschodniej Małopolsce to w znacznej mierze owoce pracy przeważnej części duchowieństwa ruskiego, które w swej pracy politycznej kroczyło i kroczy właśnie drogą skrajnej nienawiści do obrządku łacińskiego i bratniej narodowości polskiej. Abp Andrej Szeptycki zlekceważył odzwę Świętego abp. Józefa Bilczewskiego i potępienia ukraińskich mordów nie doczekano się. Wynikało to wszystko z prostego faktu. W 1918 abp Andrej Szeptycki z księciem Wilhelmem Habsburgiem, zwanym „Wasylem Wyszywanym”, na niewinnej krwi młodych Polaków, zapamiętanych jako „Lwowskie Orlęta” próbował na polskich Kresach Wschodnich utworzyć „Samostijną Ukrainę”. W tym względzie istotniejsze dla niego były względy polityczne, aniżeli nauka Jezusa Chrystusa, która w żadnym wypadku nie usprawiedliwa barbarzyńskich mordów, których dopuszczali się Ukraińcy.
Jednak stanowisko abp Andreja Szeptyckiego ws. wojny polsko-bolszewieckiej to jedynie preludium do tego, co przesądza o braku heroiczności cnót metropolity lwowskiego. Abp Szeptycki udzieł zgodę na wydawanie w podległej mu drukarni bazylianów Dekalogu Ukraińskiego Nacjonalisty, który jawnie nawołuje do nienawiści na tle narodowościowym, co – przecież nie trzeba szzczegółowo tłumaczyć – nijak się ma do nauki, którą chociażby w Słowie pozostawił nam Jezus Chrystus.
Greckokatolicki metropolita lwowski czynnie uczestniczył w przygotowaniach do ukraińskiego powstaniach przeciwko znienawidzonym lachom. Za jego przyzwoleniem, podziemia lwowskiej cerkwi Świętego Jura służyły przechowywaniu broni pochodzenia niemieckiego. Zależało mu na totalnym pogrzebaniu polskiej nacji zamieszkałej na upragnionym przez banderowców terytorium. Miały o tym również świadczyć symboliczne mogiły, które podobno on sam nakazał stawiać w każdej wsi. Postawieniu kurhanu symbolizującego zmarłą Polskę, miały towarzyszyć przemówienia i specjalnie przygotowane teatrzyki.
Andrej Szeptycki nigdy nie nazwał zbrodni po imieniu. Nigdy też nie potępił ukraińskiego szowinizmu oraz antychrześcijańskiej postawy swoich kapłanów. Co więcej, bojówkom UPA udzielał wsparcia, oddelegowując do nich kapelanów, którzy przed przeprowadzoną akcją odprawiali banderowcom Msze Święte, a na jej zakończenie święcili topory, siekiery, widły, noże i inne atrybuty służące do „bezgrzesznego” mordowania Polaków, Żydów, Ormian, Rosjan, Cyganów oraz Ukraińców, którzy nie chcieli zabijać swoich sąsiadów. W czasie nabożeństwa odczytywano list zapowiadający „wypełnienie polską krwią rzek i jezior, bo Ukraina musi być czysta jak łza, lub szklanka wody”. Uniccy księża organizowali również symboliczne kondukty pogrzebowe, w czasie których niesiono i grzebano trumnę „na zawsze zmarłej Polski” lub „polskich kajdanów”.
Greckokatoliccy kapłani, z krzyżem w ręku, błogosławili i nawoływali do mordowania znienawidzonych Polaków. Podczas unickich nabożeństw padały podobne słowa do tych, które w 1941 w Wojniłowie, podczas kazania wypowiedział polakożerczy ksiądz Ołeksiuk: Musimy tutaj przysiąc, że nie spoczniemy, aż wszystkie korzenie wrogie, łącznie z małym dzieciątkiem zniszczymy z powierzchni naszej rodzimej ukraińskiej ziemi. Nie trzeba zważać na nic i nie kierować się sumieniem, bo dzisiaj wybiła dla nas godzina walki z wrogiem. Do walki tej wzywa nas matka Ukraina! Kto tego nie posłucha, niechaj będzie przeklęty, niechaj będzie zniszczony i zapadnie się pod naszą ziemią. Ks. Pałahickyj w Monasterzyskach często głosił w czasie kazań, że „zabić Polaka to nie grzech”, bo to samo zrobiła Święta Olha. Te i podobne prelekcje przemówienia nigdy nie spotkały się z krytyką ze strony arcybiskupa.
W 1943 roku, w czasie gdy Niemcy masowo mordowali Polaków i Żydów, Szeptycki publicznie udzielił wsparcia – mordującym wraz z banderowcami – nazistowskim formacjom. 14. Ochotniczej Dywizji SS-Galizien przydzielił oficjalnego duszpasterza – ks. Wasyla Łabę, a dwunastu innych księży zostało duszpasterzami pozostałych SS-mańskich brygad. Do kapelanii batalionu Abwehry „Nachtigall” został oddelegowany znany ze swoich nacjonalistycznych zapędów ks. Iwan Hrynioch.
Niejeden banderowski kapelan dowodził oddziałem (np. z Koraciatynie i Kutowie). Bezpośrednio zaangażowanych w mord na Polakach kapłanów, według najlepszych historycznych opracowań, można wyliczyć ponad 70. Jak mógł na to pozwolić lwowski hierarcha, nie pociągając swoich księży choćby do odpowiedzialności kanonicznej?
Abp Szeptycki wiedział o palonych chatach, świątyniach i kaplicach, bestialskich mordach od kołyski aż po starców nad grobem, zapachu palonych ciał czy zbrodniczych gwałtach na ciężarnych kobietach wieńczonych rozczłonkowaniem ciała zarówno matki jak i nienarodzonego dziecka. Wiedzieli o tym wszyscy. Dlatego, by nie zostać posądzonym o zupełne przyzwolenie na antychrześcijańskie, demoralizujące, przepełnione zezwierzęceniem zachowania, w lipcu 1942 roku wystosował populistyczny list pasterski pt. „Nie zabijaj”. Rozważał w nim piąte przykazanie boże, mówiąc o zabójstwie każdej kategorii, nie odwołując się do wołających po pomstę do nieba aktualnych konkretów. Co więcej, z listu przebija się narracja, jakoby największą zbrodnią było zabicie przez Ukraińca etnicznego brata. Podobny list ukazał się rok później. Odezwy niemalże w żaden sposób nie wpłynęły na postępowanie wiernych. Gdyby Szeptyckiemu rzeczywiście zależało na wstrzymaniu zbrodni, swoje duszpasterskie siły połączyłby z polskim duchowieństwem, a nawet Stolicą Apostolską, której – mimo iż nawiązywał z nią kontakt – o sytuacji na Wołyniu nie poinformował.
Dwukrotnie w roku 1943 (30 lipca i 30 października), o potępienie aktów banderowskich i nazistowskich oddziałów, prosił Szeptyckiego łaciński metropolita Lwowa Bolesław Twardowski. Powołując się na „Chrystusowe prawo miłości do bliźniego”, wręcz błagał Szeptyckiego, by ten nie pozostał głuchy na śmierć niewinnych. Szeptycki nie przyjął do wiadomości, że za zbrodniami stoją Ukraińcy, twierdząc że są one sprawką jakichś nieznanych „band”. Od polskich biskupów zażądał potępienia pacyfikacji Ukraińców jakiej dokonano w latach trzydziestych. Greckokatolicki metropolita był na tyle impertynencki, że odważył się odpisać słowami: „Najbliższe prawdy może będzie powiedzieć, że wiele prawdopodobnie robią bandyci, wiele komuniści, bandy żydowskie, często prawdopodobnie prywatne rozrachunki, ale oskarżać Ukraińców o wszystkie zabójstwa Polaków jest co najmniej rażącą niesprawiedliwością”. Słowa te są jedynie potwierdzeniem, że realizację idei niepodległego państwa ukraińskiego postawił ponad Ewangelię i umiłowanie Prawdy. Przyzwolenie metropolity na ludobójstwo wołyńskie, kwalifikuje go w poczet umoczonych we krwi, depczących świętą Ewangelię szowinistów, nie zaś świętych i błogosławionych Kościoła katolickiego.
Na szczególną uwagę zasługuje postawa Szeptyckiego wobec hitlerowców. Niemieckich wyzwolicieli witał z największymi honorami. Z tej okazji, wszystkim duszpasterzom nakazał odprawienie niedzielnej Mszy Świętej dziękczynnej, za dobrodziejstwo jakie spotkało Ukraińców w osobach nazistów. W związku z wkroczeniem Niemców w pierwszych dniach lipca 1941 na teren obecnej Ukrainy, zginęły setki Polaków i Żydów. Metropolita nie potępił dokonanych zbrodni, natomiast – dzień przed zupełnym wyzwoleniem Kijowa (26 lipca 1941) – wystosował entuzjastyczny list do Adolfa Hitlera.
Jego Wysokość Führer Wielkiej Rzeszy Niemieckiej Adolf Hitler.
Berlin. Kancelaria Rzeszy”.
Tak list został zatytułowany. A oto jego treść:
„Wasza Ekscelencjo!
Jako zwierzchnik grekokatolickiej Cerkwi, przekazuję Waszej Ekscelencji serdeczne poważania z okazji zajęcia stolicy Ukrainy, złotowierzchniego miasta nad Dnieprem — Kijowa… Widzimy w Panu niezwyciężonego wodza niezrównanej i sławnej Armii Niemieckiej. Sprawa zniszczenia i wykorzenia bolszewizmu, jaką Pan, jako Führer Wielkiej Rzeszy Niemieckiej przyjął za w tym pochodzie, zaskarbia Waszej Ekscelencji wdzięczność całego chrześcijańskiego świata. Ukraińska Cerkiew grekokatolicka wie o historycznym znaczeniu potężnego ruchu Narodu Niemieckiego pod Pańskim kierownictwem. Będę się modlił do Boga o błogosławieństwo zwycięstwa, które stanie się rękojmią trwałego pokoju dla Waszej Ekscelencji, Armii Niemieckiej i Niemieckiego Narodu.
Z osobistym szacunkiem
Andrzej hrabia Szeptycki — metropolita
Nawet gdybyśmy chcieli wytłumaczyć ten list czystą kurtuazją, biorąc pod uwagę okoliczności oraz pogańską ideologię, którą kierował się Hitler, nie ma dla metropolity żadnego usprawiedliwienia. Co więcej, Szeptycki był na tyle pozbawiony jakichkolwiek zasad, że po klęsce wojsk niemieckich, list o podobnej, poddańczej narracji, zaadresował do Józefa Stalina.
Obok okoliczności hańbiących życiorys metropolity, są również i takie, które z pewnością zasługują na szacunek. Na przykład Szeptycki uratował kilku żydów przed eksterminacją. Nie przeczę również, by Czcigodny Sługa Boży abp Szeptycki – co potwierdzają liczne relacje Ukraińców – był pozbawiony kultury i dobrych manier. Jednak czy to wystarczy, by zostać wyniesionym do chwały ołtarzy? Czy to wystarczy, by papież orzekł, iż Szeptycki był człowiekiem odznaczającym się heroicznymi cnotami? Jak to się ma do dziesiątków tysięcy pomordowanych Polaków, Żydów, Ormian, Moskali czy samych Ukraińców, w obronie których – delikatnie rzecz ujmując – arcybiskup nie stanął? Jak to jest, że w przeciwieństwie do hitlerowskiego kolaboranta, Watykan zdaje się nie pamiętać o tych, którzy na Wołyniu ponieśli męczeńską śmierć?
Paweł VI nie sprzyjał procesowi beatyfikacyjnemu, a Święty Jan Paweł II nie podpisał dekretu o heroiczności cnót Szeptyckiego. Podobnie postąpił Benedykt XVI. Dlaczego uczynił to papież Franciszek, jeżeli w dokumentacji sprawy niewiele się zmieniło od czasów Pawła VI?
Dlaczego Stolica Apostolska, mimo tak skandalicznych faktów z życia Szeptyckiego, proces beatyfikacyjny próbuje pozytywnie sfinalizować?
Bardzo niepokoją nas doniesienie, sugerujące że w Stanach Zjednoczonych prywatne osoby ze środowiska diaspory ukraińskiej podejmowały kosztowne i energiczne działania w celu przyspieszenia beatyfikacji. Podobno zapraszano tam znaczące osobistości amerykańskie i watykańskie, a także rabinów żydowskich i hierarchów prawosławnych – w celu lobbingu beatyfikacyjnego. Czy jest to prawda? Bardzo prosimy o odniesienie się do tych nieprzychylnych Kościołowi rewelacji. Mamy nadzieję, że nie są one prawdziwe.
Eminencjo, Najdostojniejszy Księże Kardynale, w okolicznościach tych wszystkich faktów apelujemy o właściwą interwencję w sprawie beatyfikacji abp. Andreja Szeptyckiego. Prosimy, by Eminencja jako Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych uniemożliwił wyniesienie na ołtarze człowieka, który dawał pełne przyzwolenie na ludobójstwo na Polakach. Ponadto proszę wziąć pod rozwagę, czy rodziny pomordowanych w rzezi wołyńskiej nie zostaną zranione przez Matkę-Kościół, jeżeli człowiek, który umożliwiał święcenie siekier, toporów i innych narzędzi zbrodni, którymi zostali zabici ich przodkowie, oddziałowi SS-Galizien przydzielił kapelana i swoim podwładnym umożliwiał nawet dowodzenie banderowskimi bandami, zostanie wyniesiony do chwały ołtarzy, a jego imię będzie wypowiadane w Litanii Wszystkich Świętych?
Ponadto beatyfikacja abp. Andreja Szeptyckiego może zostać odebrana przez wielu jako przyzwolenie Kościoła na pełną nienawiści, szowinistyczną ideologię banderowską, co z jednej strony rzuca cień na instytucję kościelną, a z drugiej może doprowadzić do ludobójczej powtórki z historii. W naszym odczuciu, beatyfikacja, takie właśnie negatywne skutki może przynieść w przyszłości, a na to nie wolno nam pozwolić, ponieważ po raz kolejny dobro zostanie zrównane ze złem, a zło z dobrem.
Z wyrazami szacunku